Jacek Malczewski był we Wrocławiu w sierpniu 1871 roku, kiedy miał 17 lat. Przyjechał ze swoim wujkiem do stolicy Śląska na specjalistyczne badania lekarskie, które trwały dwa dni jak podaje Adam Heydel w swojej książce o Jacku Malczewskim. Z relacji jaką Jacek potem złożył na piśmie w liście do rodziców wynika, że wujek zapłacił za poradę lekarską i wskazanie dalszego leczenia ich dwojga 17 rubli złotymi monetami.
Żeby dostać się do tego wielkiego grodu nad Odrą, przyszły artysta musiał jechać ze swojego maleńkiego rodzinnego - liczący w owym czasie około 17000 mieszkańców - Radomia zaprzęgiem konnym do Warszawy, bo od głównego miasta Kongresówki było dopiero połączenie kolejowe przez Górny Śląsk do Wrocławia.
Przyszły malarz był oczarowany uprzemysłowieniem Śląska, które już od Gliwic mógł oglądać z okien pociągu. Jeszcze większe wrażenie wywarło na Jacku wielkomiejski wygląd Wrocławia, który liczył w tym czasie 207997 mieszkańców. Zwiedził z wujem oszałamiająco wielkie i zupełnie nie znane dla niego bogato wystrojone kościoły gotyckie. Po obiedzie natomiast podziwiał wspaniały, jeden z największych w tym czasie w Europie
Ogród Zoologiczny [FOT.1].
Wrażenia były niesamowite jak wspominał potem Malczewski w liście do rodziców, gdyż na terenach polskich pod zaborami w owym czasie w ogóle czegoś takiego nie było. Wieczorem tego samego dnia był jeszcze z wujkiem w olbrzymim teatrze. Przypuszczalnie był to dawny
Teatr Lobego [FOT.2] przy obecnej ul. Dobrzyńskiej, gdyż Opera była w tym czasie w przebudowie. Po przedstawieniu, które trwało trzy godziny, Jacek z wujkiem udali się na spoczynek do
zajazdu przy ul. Kuźniczej. [FOT.3]
Następnego dnia, a było to w niedzielę, Malczewski wysłuchał w ogromnym kościele gotyckim kazanie sławnego kaznodziei księdza Spiskiego. Mógł to tylko być
kościół św. Elżbiety [FOT.4]lub
kościół św. Marii Magdaleny [FOT.5], ponieważ wyłącznie w tych świątyniach różni sławni kaznodzieje wygłaszali swoje promienne mowy do wiernych. Kazanie całe w języku niemieckim zrozumiał i jak potem wyjaśniał, bardzo go to wzruszyło, bo nic podobnego nigdy nie słyszał. Po mszy wsiadł z wujkiem do pociągu na
Dworcu Głównym [FOT.6], który był jednym z największych dworców europejskich w tym czasie i zajechał wieczorem do Krakowa. Stary podwawelski gród był docelowym miastem Malczewskiego, gdzie rozpoczynał studia w Akademii Sztuk Pięknych na wydziale malarstwa pod dyrekcją Jana Matejki.
Przez długie lata Malczewski wspominał tą interesującą podróż do Wrocławia, zaznaczając w listach do rodziców i do swoich przyjaciół, że chciałby tą podróż jeszcze raz kiedyś powtórzyć. Mówił przy tej okazji zawsze, że wszędzie tam gdzie jest pięknie zostawia się cząstkę siebie. Nigdy jednak ten ciekawy przedstawiciel modernizmu stolicy śląskiej drugi raz nie odwiedził, mimo że przejeżdżał przez nią kilka razy pociągiem w drodze do Paryża i Monachium.
Na pamiątkę 130 rocznicy sierpniowego pobytu
Jacka Malczewskiego we Wrocławiu
Ambroży Grzenia
Wrocław - sierpień 2001 rok