Brawa, brawa ;) Miał dziadek zacięcie i hopla, babcia mawiała "za.joba"- „pie…lca” :D. Co niedziela latał na strych jak tylko widział nadlatującego pupila. Pupil podchodził do lądowania, dziadek leciał na strych żeby zwabić go do gołębnika, jak ten już siadł na żerdce (dźwięku dzwonka nie zapomnę jeszcze długo ;) ), chwytał, jednym szybkim ruchem ściągał obrączkę i umieszczał w tulejce a następnie odbijał zegar potwierdzając tym samym czas przelotu.