Polska notatka o wrocławskim jarmarku z 1937 r.
Autor:
Paweł Duma°,
Data dodania: 2013-09-12 20:55:57,
Aktualizacja: 2013-09-12 21:04:40,
Odsłon: 5221
|
|
Kurioza z przedwojennej prasy. Źródło: „Orędownik”, 1937, nr 2, styczeń, s. 19
|
Jarmark wrocławski
W zgermanizowanym już dziś do cna Wrocławiu, w okolicach którego dziś jeszcze chłopi wplatają słowa polskie do gwary niemieckiej, mówiąc np. „Gieb mir die nuże her” – „Podaj mi nóż”, używając „nuże” zamiast niemieckiego „Messer”, odbywa się dwa razy do roku, na wiosnę i jesienią, jarmark ludowy na wyroby garncarskie. Wtedy rynek wrocławski ożywia się wazonami, dzbanami, misami, kształtem, barwą i rysunkiem żywo przypominającymi te czasy, gdy na grodziszczu wrocławskim panował Henryk Brodaty, a wrocławianie mówili po polsku, czuli się Polakami i oczy swe zwracali ku królewskiemu grodowi Krakowa. W tonacji barw przeważa typowy kolor palonej ziemi, poza tym jednak spotkać można pięknie glazurowane dzbany i wazony w kolorze niebieskim, przypominające niektóre okazy kaszubskiej sztuki ceramicznej. Ceramika wrocławska jest jedynym dziś niemym świadectwem dawnych piastowskich czasów, w których Wrocław był bastionem polskim na zachodzie. Dziś w szczątkach dotrwał tam jeszcze obyczaj polski i gwara polska. A przecież jeszcze 50 lat temu na wsi podwrocławskiej trudno się było rozmówić po niemiecku.
|