MENU
ZNACZNIKI
Widok z wysypiska gruzu na chłodnię składową i dom właściciela szklarni. Do chłodni prowadziły tory kolejowe, a pociągi kursowały po mięso...

Dodał: Waclaw Grabkowski° - Data: 2009-07-18 20:30:02 - Odsłon: 6147
Rok 1995


Na początku lat 50. w Wilczym Kącie wyznaczono miejsce do zwożenia gruzu ze zniszczonego działaniami wojennymi Wrocławia. Rozlegle łąki rozciągające się między rzeką Oławą a Fabryką Mydła (browar Haasego) zostały przeznaczone na wysypisko. W rogu pierwszego zakrętu na ulicy Wilczej zamontowano szlaban i postawiono budkę ze strażnikiem. Na łąki z ulicy wjechały traktory z przyczepami zwożąc wszystko to, co zostało ze zburzonych kamienic. Hałaśliwe traktory (Ursus C45 – Lanz Buldog D9506 zakłóciły ciche bytowanie dzielnicy, a także wzbudziły niemałe zainteresowanie mieszkańców. Ciężkie, masywne pojazdy, niekiedy przeciążone ponad miarę, codziennie przez kilka lat kursowały z miasta na wysypisko. Zdarzało się niekiedy, że silnik traktora gasł i kierujący odpalał go ponownie za pomocą zdjętej kierownicy, którą mocował u jego boku.
Wysypisko pięło się spiralnie w górę pod nadzorem inżyniera i kilkunastu robotników z łopatami, którzy rozgarniali zsunięty z przyczep gruz, gdyż na początku zwózki nie posiadano spychacza. W pierwszych dwóch latach wraz z gruzem pojawiły się na wysypisku także elementy drewniane kamienic, takie jak, belki i deski. Okoliczni mieszkańcy uzyskali zgodę na zabieranie ich na opał. Bardzo rzadko natykano się na ludzkie szczątki (kości); były takie przypadki.
W zwałach cegieł i granitu pojawiły się też niewypały bomb, granaty, taśmy amunicji i pojedyncze pociski karabinowe, które wzbudziły zainteresowanie młodzieży. Chęć pozyskania prochu z niewypałów tłumiła strach i wszelki rozsądek. Owa treść śmiercionośnej broni stała się substytutem fajerwerków. Kiedy udawało się rozbroić pocisk, można było wrzucać proch garściami do ogniska lub na blachy pieców, wzniecając snopy iskier wraz z miłym uszom trzaskiem. Właśnie w czasie tworzenia wysypiska zanotowano śmierć kilkoro młodych ludzi, którzy rozbrajali pociski. Dwie osoby (na pewno) zginęły na cmentarzu św. Bernarda rozbrajając minę przeciwczołgową (obecnie Centrala Rybna) i dwoje, albo troje dzieci, na podwórku kamienicy nr 25 przy ul. Krakowskiej. Powszechną zabawą wśród młodzieży było także wrzucanie pocisków karabinowych do ognisk.
Kiedy wysypisko osiągnęło wysokość kilkunastu metrów doszło do wypadków obsunięcia się traktorów wraz z przyczepami i co za tym idzie zniszczenia środków transportu. W połowie lat 50. traktory zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się ciężarówki różnego typu. Doświadczeni kierowcy mieli zalecenie, aby zanadto nie zbliżać się w czasie zwalania gruzu do krawędzi zbocza. Jednak i w tym przypadku kilka ciężarówek spadło na nadrzeczne łąki, ale kierowcom udało się w porę wyskoczyć z kabiny. Pomogły im w tym drzwi otwierane do tyłu, co w istotny sposób ułatwiało sprawną ewakuację z kabiny. Po jakimś czasie zorientowano się, że spychacz jest niezbędny, gdyż po pierwsze swoją masą zagęszcza grunt pod kołami ciężarówek, a po drugie szybciej formuje zbocze, w przeciwieństwie do robotników wyposażonych jedynie w łopaty. Pewnego dnia pojawił się na wzgórzu stary spychacz i wypadki ustały.
Do około 1965 roku powstały w Wilczym Kącie dwa wzgórza. Po tym czasie wysypisko zostało zamknięte lecz zaczęto wywozić tam śmieci. Pierwsze z nich (to usytuowane bliżej Kładki Siedleckiej) zostało w latach 1978-1981 przesunięte za pomocą spychaczy i ciężkiego sprzętu w miejsce gdzie płynęła rzeka. Zasypanie odnogi rzeki na długości ok. 400 m, szerokości ok. 80 m, dało firmie Pollena sporo miejsca na budowę nowych obiektów fabryki. Dodam, iż rzeka ciągnęła się wzdłuż całego muru dawnego browaru Haasego (Fabryka Mydła, Pollena) aż do rozlewiska Oławy. Przed zasypaniem odnogi rzeki aleja Młoda kończyła się na wysokości budynków Unitra-Dolam, dalej była wyspa i ciasny przesmyk.
Wzgórze przy Wilczej porosło topolami, olchami, wierzbami i sporadycznie, dzikimi drzewami owocowymi. Wysypisko gruzu przemieniło się w naturalną zaporę dla pyłów i innych zanieczyszczeń niesionych przez zachodnie wiatry od strony miasta. Część Wilczego Kąta, ogródki działkowe i Las Rakowiecki, stały się enklawą czystego powietrza i bujnej przyrody.

Relacja oparta na przekazach ustnych mieszkańców ul. Wilczej i Krakowskiej, a także na wspomnieniach własnych.

Wacław Grabkowski

  • /foto/90/90178m.jpg
    1963
  • /foto/270/270651m.jpg
    1963
  • /foto/307/307056m.jpg
    1970
  • /foto/284/284329m.jpg
    1971
  • /foto/90/90681m.jpg
    1985
  • /foto/95/95186m.jpg
    1985
  • /foto/3541/3541099m.jpg
    1988
  • /foto/3541/3541086m.jpg
    1989
  • /foto/3813/3813849m.jpg
    1993
  • /foto/4316/4316447m.jpg
    1993
  • /foto/298/298521m.jpg
    1994
  • /foto/41/41601m.jpg
    2004
  • /foto/41/41602m.jpg
    2004
  • /foto/41/41604m.jpg
    2004
  • /foto/41/41605m.jpg
    2004
  • /foto/349/349566m.jpg
    2010
  • /foto/349/349568m.jpg
    2010
  • /foto/350/350396m.jpg
    2010
  • /foto/350/350397m.jpg
    2010
  • /foto/350/350398m.jpg
    2010
  • /foto/350/350399m.jpg
    2010
  • /foto/3875/3875510m.jpg
    2010
  • /foto/3875/3875516m.jpg
    2010
  • /foto/3875/3875517m.jpg
    2010
  • /foto/3875/3875524m.jpg
    2010
  • /foto/3875/3875532m.jpg
    2010
  • /foto/4406/4406708m.jpg
    2014
  • /foto/4406/4406712m.jpg
    2014
  • /foto/4406/4406718m.jpg
    2014
  • /foto/4406/4406722m.jpg
    2014
  • /foto/4406/4406728m.jpg
    2014
  • /foto/4406/4406731m.jpg
    2014
  • /foto/4406/4406732m.jpg
    2014

Waclaw Grabkowski°

Poprzednie: Restauracja Limba Strona Główna Następne: ul. Wilcza