Tak mnie natchnęło, kiedy zobaczyłam tą kamienicę przy ul. Ruskiej, a że lubisz opowieści, to napiszę. Nie wiadomo, kiedy się trzeba będzie zbierać, warto przekazać młodszym informacje:).
Załatwiałam w końcu lat 80 przeniesienie przydziału węgla do mieszkania w kamienicy przy ul. Kuźniczej, tak, by można było ten kwit zrealizować w okolicach Jeleniej Góry. Udało się. Ale to inny temat-rzeka...
Zauważyłam wtedy w pomieszczeniach biurowych poniemiecki sejf. Identyczny stał w Sukiennicach, gdzie załapałam się do pracy w końcówce PRLu. Stał na korytarzu, dużym - za dużym, jak na urząd (Sukiennice 2). Stał pomalowany olejnicą razem ze ścianami.... niejako wrósł w ten korytarz. Jakoś okazało się, ze by się przydał do mojej roboty w pokoju obok. Zaczęłam kombinować z otwarciem... Klucza oczywiście nie było.
Czasy były stare, wiesz - dzwoniłam: Mówię... z Urzędu Dzielnicowego Wr-Fabryczna... inna rozmowa:).
W końcu odważnie zadzwoniłam na milicję. Obywatelską wtedy. Przedstawiam sprawę - pytam naiwnie, czy nie mają
kasiarza. Pogmerali i podali mi nazwisko (do dziś pamiętam - p. Berdyp) do gościa, który ewentualnie mógłby to otworzyć. To był pracownik takiego interesu na pustym do dziś, rogu Pułaskiego i Tragutta. Za PRLu i po sprywatyzowaniu sprzedawali piece, kominki, potem także sejfy. Nadal chyba działają pod innym adresem (Piecbud?)
Więc ten p. Berdyp przyjechał z wiertarką. Popatrzył, zaczął wiercić... po kwadrancie zrezygnował, bo ledwie udało mu się zrobić wgłębienie. Stal była zbyt twarda.
Został ten sejf na korytarzu. Byłam tam kilka lat temu, bo teraz tam podatki od nieruchomości. Sejfu nie ma, miejsca więcej. Był, oczywiście zamykany tylko na klucz, zero elektroniki.
[Wspomnienia koleżanki]