Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




pl. Wyszyńskiego Stefana, kard., Jelenia Góra
chrzan233: Troszkę zbliżone ujęcie, przynajmniej lewa strona:
pl. Wróblewskiego Walerego, gen., Wrocław
Mmaciek: Obiekt dla słupa był założony w innym obiekcie ze słupem (stąd ul. Rydygiera). Wyprostowałem.
Zakład Górniczy Bolesław Chrobry (dawny), Wałbrzych
heck: Idą chłopy na szychtę
Dom kolonijny (dawny), ul. Powstańców Śląskich, Międzygórze
Zbigniew Waluś: A gdzie Ty ?
Topola Tekla, ul. Podzamcze, Chudów
YouPiter: 24 maja 2020 to data wpisana rzekomego wykonania tej fotki, a to podaje EXIF - 2017:06:24. Tak ja to widzę.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

StaSta
Mmaciek
sawa
MacGyver_74
dariuszfaranciszek
foto-baron
Rob G.
Tony
Rob G.
Rob G.
McAron
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
prysman
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74
MacGyver_74

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Akcja na Widawie
Autor: bonczek/hydroforgroup/°, Data dodania: 2009-11-05 12:41:22, Aktualizacja: 2009-11-05 12:41:22, Odsłon: 3911

Ze wspomnień Niehoffa
Kajakiem przez front
Kolejny fragment wspomnień Niehoffa z 1956

(...) Inną wyspecjalizowaną jednostką płetwonurków był oddział pod dowództwem porucznika marynarki Fritza Kellera. Stacjonował on pierwotnie we Włoszech w okolicy miejscowości Valdagno gdzie odbywał szkolenia. Miejscem ich docelowej koncentracji miała być miejscowość List koło wyspy Sylt przy dawnej granicy z Danią. Oddział ten był w dyspozycji wiceadmirała Helmutha Heye należącego do „Grupy Wschód”. Błyskawicznie w trzecim tygodniu lutego 1945 roku oddział został przerzucony do Fürstenberg nad Odrą (dzielnica Eisenhüttenstadt – dawny Przybrzeg), a więc nad te samą rzekę, która płynęła przez Festung Breslau. Docelowym obiektem ich działań były przyczółki mostowe koło miejscowości Vogelsang (na północ od Eisenhüttenstadt), które zostały silnie obsadzone przez wojska radzieckie. W tym przypadku nie miano użyć łodzi ale zdolności pływackich. Oddział składający się z 6 pływaków wystartował z Fürstenberg i płynąc pod prąd podążał do celu w lodowatej wodzie. Wśród nich sam Keller. U celu zaplątali się w siatki podwodne postawione przez Rosjan przeciwko pływającym minom. W efekcie jednak udało im się zniszczyć most, podobnie jak 2 pozostałe w okolicach Szczecina i 3 duże stalowe mosty łączące wyspę Wolin z Pomorzem Zachodnim oraz kolejne koło miejscowości Dziwnów. Pełnię sukcesu dopełniło zniszczenie rosyjskich mostów pontonowych koło Ognicy (Nipperwiese) i Widuchowej (Fiddichow)
Mój mały mostek nad Widawą choć był niepozorny był dla nas szalenie ważny. Wciąż stał na swoim miejscu. Rankiem dnia co do którego daty nie pamiętam wiem jednak, że było to po atakach wielkanocnych pojawiła się u mnie na stanowisku młoda dziewczyna, jedna z dowódców BDM /Bund Deutscher Mädel/ – Związek Dziewcząt Niemieckich/. Chciała pilnie ze mną rozmawiać. Zameldowała się przede mną niczym żołnierz. Przedstawiła się jako Urszula.
- Co się stało – spytałem patrząc na dziewiętnastoletnią dziewczynę, krępej budowy ciała i szerokich ramionach.
- Generale, ten drewniany most jest dla nas Wrocławian szalenie niebezpieczny – odpowiedziała
Odpowiedziałem twierdząco jednocześnie pytając:
-Skąd masz takie informacje moje dziecko?
- Pracuje w centrali telefonicznej a tam wiadome jest o czym generał rozmawia.
- Ale co to ma z tym wspólnego panno Urszulo ? – spytałem
Ta młoda dziewczyna, która ledwo sięgała mi do ramion twardo odpowiedziała:
- Chcę go wysadzić !
W pierwszej chwili pomyślałem, że mam do czynienia z kobietą w stanie stresu spowodowanego długim oblężeniem, reasumując nie pełną rozumu.
Po chwili nie podnosząc głosu dodała skromnie:
- Wszystko wiem, jednak nie znam się na materiałach wybuchowych oraz tym gdzie i jak je do mostu przymocować? Mimo to proszę mi pozwolić wysadzić most!
Zamyśliłem się przez chwile wzruszony do głębi propozycją tej dziewczynki. To był kolejny przykład tego jak nasze Ślązaczki czynnie brały udział w naszych walkach. Oczywistym dla mnie było, że nie skieruję cywila do tak odpowiedzialnego zadania. Tego po prostu zabrania prawo wojenne, po za tym nie chciałem tej dziewczyny narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Położyłem na chwilę swoją dłoń na jej ramieniu. Przez chwilę pomyślałem o swojej córce, którą zostawiłem w domu / w Niemczech/.
- Dziewczyno! Twoja propozycja jest wspaniała – dziękuję Tobie. Jednak samo przedsięwzięcie jest bardziej skomplikowane niż się może wydawać. Moi ludzie doświadczeni saperzy (minerzy) wkrótce poradzą sobie z tym nieszczęsnym-cholernym mostem.
Każdy z nas ma takie obowiązki do jakich został stworzony. Także twoje zadanie w centrali telefonicznej podczas wojny jest dla nas bardzo ważne.
Urszula raz jeszcze pozdrowiła mnie i bez żadnego widocznego zakłopotania wyszła, a ja.
prawie godzinę później o całym tym wydarzeniu zapomniałem. Zbyt wiele miałem wtedy na głowie.

- Panie generale! Naszego mostu już nie ma ! – to była pierwsza wiadomość jaką usłyszałem cztery dni później z rana w moim bunkrze dowodzenia. Rzeczywiście most którego nie zniszczyła nasza artyleria i któremu nie podołały naloty bombowe leżał w gruzach. Jedynie nadpalone belki wystawały nad lustro wody. Natychmiast domyśliłem się że dziewczyna miała coś z tym wspólnego. Mój oficer ordynans przedstawił sytuację następująco:
Po wizycie w bunkrze dowodzenia pod Wzgórzem Partyzantów i mojej odmowie realizacji jej pomysłu poznała strażakiem /fajerwerkami/. Ujęła go charyzmą i przyjacielską rozmową by zdobyć wiedze o materiałach wybuchowych. To czego inni się uczą tygodniami i miesiącami ona przyswoiła zdecydowanie szybciej - obsługi materiałów wybuchowych, instalacji zapalników, prawidłowego doboru długości lontu, oraz słabych punktów konstrukcji mostowych.
W środku nocy Urszula wraz z dwiema dziewczynami z jej grupy zajęły miejsca w kajakach.
Trzy pozostałe czuwały na czatach w ciemnościach asekurując kajak przekraczający linie frontu w miejscu gdzie wielokrotnie w czasach pokoju letnimi wieczorami pokonywały ten odcinek wodny. Do mostu musiały zbliżyć się cicho i niepostrzeżenie z racji wart jakie wystawili Rosjanie na brzegach rzeki na długo przed pojawieniem się samego mostu.
Udało im się zainstalować ładunek. Tak Urszuli, jak i jej dwóm odważnym koleżankom nie dane było poznać smak sukcesu. Być może ich ciała rozerwała eksplozja lub zginęły od kul rosyjskich karabinów podczas powrotu do miasta, a być może dostały się do niewoli. Do dziś dnia bowiem nie jest mi znany ich los. Obrońcy miasta jednak nigdy nie zapomnieli jej wyczynu. Pozwoliłem sobie przytoczyć „przypadek Urszuli” jako doskonały dowód zaangażowania Wrocławian i Wrocławianek w tych ciężkich dniach w obronę Breslau.
W tym okresie miało miejsce więcej tego typu mniej znanych przypadków pomocnych w utrzymaniu miasta w dniach Wielkiej Nocy aż do dnia kiedy rozpoczęto negocjacje.
bonczek/hydroforgroup/2009

/ / /
/ Odr / 1 / W (P) / M /