Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Lutynia, Żagań
Olek Droń: Stifstmuhle -
Hotel zum Weissen Ross (dawny), ul. Plater Emilii, Głubczyce
Hellrid: Zapis numeru 3, miał odniesienie do numeru archiwalnego a nie w terenie, więc przywróć z powrotem. AB1935: Hotel Weisses Ross, Breite Strasse 3.
Bank ING Bank Śląski placówka w Krapkowicach, ul. 1 Maja, Krapkowice
Hellrid: Los dla tego budynku nie był łaskawy, ponieważ go przebudowano, ale dalej jest bankiem - obecnie Bank ING, 1 Maja 2. Tutaj jest widoczny fragment budynku po lewej
Budynek nr 100-100b, ul. Opolska , Krapkowice
Hellrid: Budynek znajdował się przy ul. Opolskiej, obok fabryki papier został znacznie przebudowany jeszcze przed II wś. Druga fotka: , widać to samo miejsce z charakterystyczną wieżą tutaj:
Budynek nr 66, ul. Opolska , Krapkowice
Hellrid: Opolska 66, tworze obiekt.
Widoki z wieży ratusza, Paczków
kitapczy: Najbardziej odmienny kształt w stosunku do zabudowy powojennej nosi kamienica nr 43, która wówczas była jednopiętrowa.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Hellrid
sawa
sawa
Hellrid
Zbigniew Waluś
Hellrid
chrzan233
chrzan233
Hellrid
Hellrid
mietok
Iras (Legzol)
Hellrid
Hellrid
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Alistair
Iras (Legzol)

Ostatnio wyszukiwane hasła

Pfaffengrund, bułhak, radoszyce, strehlen rummelsberg, dom zdrojowy lądek, Bolesława drobnera 1, krapkowice park, Stalag, STA, fara lądek, klecina, żagań, lutynia, kościół na klecinie, koscil, liebau, Jannowitz, Kłodzko, browar Jelenia Góra, rynek 37, rynek 45, Erdmannsdorf, traugutta 70 wrocław, ruska 46, traugutta wrocław, Kłosów, solny 5, bukow_10596616, bukó, buków, monopol, kowary folder, dzierzoniów ul. letnia, fabryka papieru Jelenia Góra, karpno kościół, maszyn, strzeleczki, jaworek górny, foka, wydr, skórcz, trzebieszowice, wałbrzych, luna park, kościół św. Henryka, Kuropatnik, luboszycka, kino kraków, Dębianka, różanka, zespół szkolno przedszkolny nr 16, sanger, zespół szkolno przedszkolny Wrocław nr 16, wrocław, gigant, gliwice, kino lwow, hotel europa Jelenia, zamość, trebnig, Lehmwasser, Lehmwasser M, Jaworów, klein tinz, szkola knurow, wrocław kosciol klemensa, Piszkowice, wiel, wrocław osobowice, wrocław różanka, Budynek_nr_27_d_szkola_szybowcowa_ul_Kreta_Jezow_Sudecki_, Kędzie, Hala stulecia przystanek, Kliniki politechnika, organy, pilchowice 13, lubań kościół, Wrocław legnicka, Wre, ul.Horbaczewskiego, Przystanek reja, Kamień pomorski, Lüben, Kamień pomorski stacja, nieużywane to, odrzańska, oławska, komarno, Ogród Botaniczny przystanek, czuchow, I_Liceum_Ogolnoksztalcace_im_Stefana_Zeromskiego_ul_Kochanowskiego_Jana_Jelenia_Gora, Bastion sakwowy, slawentzitz, swierzawa, Izbicko, świeradów zdrój, karpacz, szczyglowice, Bema, grzybowo

 
 
 
 
Wrocławska defenestracja
Autor: Danuta B.°, Data dodania: 2006-01-03 22:59:37, Aktualizacja: 2017-10-18 12:43:38, Odsłon: 4528

Historia jednego okna

Trudno mi wytłumaczyć fenomen wrocławskiego pręgierza. To pod nim fotografują się turyści, to na jego stopniach umawiają kochankowie. Przecież to falsyfikat, kopia, erzatz zaledwie. Oryginalny świadek kaźni nie ocalał. 60 lat temu zdruzgotał go radziecki pocisk.

Tymczasem po drugiej stronie ratusza, na Rybim Targu, który poznacie po tym, że stoi tam pomnik Fredry, miało miejsce wydarzenie stokroć ciekawsze niż biczowanie anonimowych hultajów i łazików. 600 lat temu niejaki Megerin wyleciał przez okno wieży ratuszowej. Tym samym stał się wielkim męczennikiem wrocławskiej defenestracji!
 
Zapewne pamiętacie z lekcji historii defenestrację praską: jak cesarscy namiestnicy Mardnitz i Slavata oraz ich sekretarz Fabricius, wyrzuceni przez rozgniewanych protestantów przez okno praskiego zamku, lotem koszącym zaryli w grzęzawisko resztek z pańskiego stołu i sturlali się do śmierdzącej brei płynącej poniżej Hradczan. Panowie, którzy z miejsca stali się pretekstem do wybuchu wojny trzydziestoletniej, na złość protestanckim wichrzycielom przeżyli. Cesarska propaganda próbowała potem obrócić zniewagę w dowód boskiej opatrzności. A w zasadzie przypisywała to cudowne ocalenie interwencji Matki Boskiej. Dziś słynne okno – niemy świadek czeskiej dyplomacji, jest niemal państwową relikwią. Warto jednak wiedzieć, że to nie Czesi pierwsi docenili polityczną przewagę kilku pięter nad parterem. Uprzedzili ich Polacy. Tak przynajmniej utrzymywali przez lata historycy Ziem Odzyskanych. Ale po kolei.

Cofnijmy się o 200 lat od owych wypadków w Pradze. Jesteśmy we Wrocławiu. Mamy piękny lipcowy poranek 1418 roku. Miastem rządzi skorumpowana – a jakże! – miejska rada. Trwa również w najlepsze zaawansowana walka klasowa. Marksistowscy spece od historii dodawali również z przekąsem, że kipi niechęć wobec Niemców. Z samego rana rozgoryczone wysokimi podatkami pospólstwo, drobni rzemieślnicy i – nie ukrywajmy – zwykła polskojęzyczna hołota dowodzona przez rzeźników, murarzy i sukienników zebrała się w polskim kościele św. Klemensa. Tu tałatajstwo wysłuchało kazania o konieczności wyrównania szans i ruszyło na ratusz. Rada akurat obradowała. Ojcowie miasta chyba wiedzieli, co się święci, bo straże zawczasu zabarykadowały drzwi. O ludzka naiwności! Starszyzna uznała, że skoro wśród buntowników są krewni urzędników, nic im się nie stanie. Wypadki potoczyły się jednak inaczej. Już otwierały podwoje miejskie piwiarnie, gdy pospolite ruszenie uzbrojone w piki, dzidy i noże pojawiło się na rynku.

Oddajmy głos kronikarzowi Mikołajowi Polowi – przy jego relacji chowa się sam Mariusz Max Kolonko: Pewien bednarz, niejaki Jakob Kreuzberg, wyważył drzwi do wieży ratuszowej. Piwowar Mateusz Hengesweib uderzył na trwogę w dzwon ratuszowy. Na rynku przed dybami zabili burmistrza Nikolausa Freibergera, trzech ławników i oprócz tego z gminy Nikolausa Faustlinga i Nikolausa Neumarkta. Georg Rathburg, szewc, gonił własnego kuzyna Johanna Megerlina, wyciągnął go bez żadnej litości z wieży ratuszowej, gdzie schował się pod dachem, by ratować własne życie. Następnie zrzucił go z góry na rybi targ na piki zbuntowanej tłuszczy, stojącej tu w pełnym uzbrojeniu. Pospólstwo zrzuciło go potem z oszczepów do ogrodu na targu, gdzie w męczarniach życie zakończył. Tu godzi się dodać, że powstańcy przez pięć dni okupowali ratusz, niszcząc dokumenty przywilejów miejskich, rabując skarbiec i uwalniając więźniów. Tyle kronikarz.

Dziś już wiadomo, że buntownicy nieco przegięli. Burmistrza i sześciu radnych ścięli bowiem ceremonialnym mieczem – darem samego cesarza Karola IV. Radość i rządy hołoty musiały się zatem równie radykalnie skończyć. I rzeczywiście, w 1420 roku do Wrocławia wjechał paradnie król czeski Zygmunt Luksemburski. Z miejsca zabrał się za robienie porządków. 26 marca na drzwiach ratusza zawisła lista poszukiwanych winowajców. Kat czekał na Johanna Schultheissa – rzeźnika, Kaspara Munchofa – oberżystę, Hackenteufela – również szynkarza... W sumie 23 przebywających w mieście skazano na ścięcie, 29 zaocznie na śmierć, a 27 dożywotnio wygnano z miasta. Egzekucje odbyły się w tym samym miejscu, gdzie ducha wyzionęli radni. Cesarz, obawiając się zamieszek, kazał zatarasować ulice prowadzące do rynku, sam zaś obserwował scenę ze specjalnego podwyższenia. Nie krył podziwu dla męstwa prowadzonych na szafot. Ci zaś szli na stracenie w absolutnym spokoju. Po ceremonii nastąpiła typowa dla średniowiecza wizualizacja aktu sprawiedliwości. Odcięte głowy wrzucono do wrzątku, a potem wysmarowano smołą. Tak spreparowane i nadziane na piki, przyozdobiły miejskie mury. I sterczałyby pewno długo, gdyby nie jakieś kolejne rozruchy, których w średniowiecznym Wrocławiu było sporo.

Dziś niewielu ludzi pamięta o dramacie sprzed wieków. Nikt nie wspomina polskiej defenestracji w niemieckim Wrocławiu. Mimo totalnych zniszczeń ocalała pamiątka po fatalnej rebelii. To okno. Aż się prosi, aby jakiś miłośnik historii obdarzył je tkliwym spojrzeniem.

autorem tekstu jest Michał Wójcik
tekst pochodzi z periodyku "Mówią Wieki" http://www.mowiawieki.pl/artykul.html?id_artykul=1320

 

 


/ / / / /
Danuta B. | 2006-01-03 23:11:08
"Wizualizacja aktu sprawiedliwości" - dobra lektura na dobranoc:)
U.N. | 2006-01-03 23:20:02
Ciekawe, że nazwiska skazanych na śmierć: Schultheiss, Munchof, Hackenteufel czy też szewca goniącego własnego kuzyna, Rathburg, nie brzmią po polsku czy też zostały zgermanizowane? Szkoda, że nie ma zdjęcia tego okna.
Danuta B. | 2006-01-03 23:23:48
Okna brakuje. Zdjęcie można zrobić w każdej chwili, tylko, że nie wiem, o które okno dokładnie chodzi. Są wśród nas koledzy, którzy uczą się historii - liczę na ich pomoc.
TadPiotr | 2006-01-04 10:08:43
Nie dziwne to pytanie? Przecież warstwy średnie i specjaliści to byli po prostu Niemcy. Mieszczaństwo nawet w w Polsce to byli Niemcy i Żydzi. A Wrocław już był od 100 lat prawnie niepolski.
rys | 2006-02-07 01:22:15
z tym pęgierzem to nie tak, orginalny fragment pręgierza (koliste sklepienie "daszku") stoi sobie na tyłach muzeum architektury, eksponowane na stalowej kolumnie