Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Klasztor Ubogich Sióstr Szkolnych de Notre Dame (dawny), ul. Warszawska, Głubczyce
Hellrid: Oba budynki znajdowały się na ulicy Warszawskiej (Botenstrasse), stały na przeciwko siebie, co jest widoczne tutaj: , jedynie nowy klasztor przetrwał - obecnie jest tam szkoła muzyczna. Tworze obiekty.
Port rybacki, ul. Bosmańska, Krynica Morska
Lekok: Dzięki:)
Pensjonat (dawny), Krynica Morska
Lekok: Czyli ulica Portowa?
Zakład Ubezpieczeń Społecznych - Inspektorat w Głubczycach, ul. Bolesława Chrobrego, Głubczyce
Hellrid: Budynek istnieje, obecnie znajduje się w nim ZUS, jest nawet już obiekt:
Hotel (dawny), ul. Gdańska, Krynica Morska
Lekok: Dzięki:)

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Hellrid
Hellrid
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Alistair
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)
Alistair
Alistair
Alistair
MacGyver_74
Sendu
Parsley
Sendu
Rob G.
Rob G.
MacGyver_74

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Pafawag powstaje z gruzów
Autor: .:.°, Data dodania: 2005-09-02 22:57:55, Aktualizacja: 2005-09-02 22:57:55, Odsłon: 3596

Wspomnienia jednego z wrocławskich pionierów zwiazane z odbudową Pawafagu ze zniszczeń wojennych w 1945 roku
(...) Nasza trójka (Komorowski, Kosiński i ja) stanowiła ekipę delegowaną przez Południowe Zjednoczenie Przemysłu Metalowego w Katowicach (z niego wyrosło później Ministerstwo Przemysłu Ciężkiego), której zadaniem było przyjęcie Linke-Hofmann-Werke. Po przybyciu do miasta udaliśmy się natychmiast do fabryki. Była ona zajęta przez żołnierzy radzieckich, a według informacji dowódcy jednostki stan taki miał potrwać jeszcze kilka dni. Teren fabryczny naszpikowany był minami i niewypałami; saperzy musieli zadać sobie niemało trudu, żeby go oczyścić. Nasze kilkudniowe oczekiwania wykorzystała Grupa Operacyjna. Nikt we Wrocławiu nie powinien siedzieć bezczynnie, kiedy tyle jest do zrobienia! Polecono nam zabezpieczyć maszyny do liczenia i pisania, znajdujące się w jednym z dawnych biur wrocławskich.

Zabezpieczenie mienia pozostawionego przez hitlerowców było wówczas zadaniem najważniejszym Grupy Operacyjnej. Ratowaliśmy zatem co się dało.

Po kilku dniach, gdy wojska radzieckie uporały się z grubsza z odminowaniem fabryki, przystąpiliśmy do prac porządkowych. Oczywiście i tutaj zaczęliśmy od zabezpieczenia wszystkiego , co miało jakąkolwiek wartość.

Wrażenie jakie na mnie zrobiły Linke-Hofman-Werke było wstrząsające. Przez teren fabryki przebiegała linia frontu; Niemcy długo bronili się przy nasypie kolejowym. Hale i budynki fabryki były poważnie zniszczone (stan zniszczeń sięgał prawie 80 %). Szczególnie dotkliwe były braki w maszynach i urządzeniach energetycznych. Te ostatnie wywieźli Niemcy. Kilkumiesięczna strzelanina sprawiła, że prawie żadna szyba nie była cała. Musieliśmy później oszklić ponad sto tysięcy metrów kwadratowych dachów i okien. Zbieraliśmy szkło okienne w całym Wrocławiu, zanim dostarczyła go nam huta wałbrzyska. Przejścia między halami podziurawione były lejami po wybuchach pocisków i bomb. Tu i ówdzie przecinały asfaltowe niegdyś ulice rowy strzeleckie i przeciwlotnicze. Pomiędzy halami stały wraki czołgów, leżało sporo żelastwa. Wytwórnia wagonów towarowych otoczona była drutem kolczastym. W niej to Niemcy zatrudniali obcokrajowców. Wskazywały na to również różnojęzyczne napisy. Dach innej hali był poważnie uszkodzony wybuchem bomby lotniczej.

Rozpoczęliśmy od porządkowania. Mnie szczególnie na sercu leżały rysunki techniczne produkowanego tu taboru kolejowego. Część z nich, którą udało mi się znaleźć, zasiliła archiwum fabryczne. Przegląd hal potwierdził nasze przypuszczenia, że największą trudnością będzie wyposażenie zakładu w maszyny. To, co zostało, nie nadawało się na ogół do użytku, a to, co zdołaliśmy naprawić, było często przedmiotem pożądania różnego rodzaju szabrowników.

Pamiętam historię, jaką mieliśmy ze strugarką Wagnera. Ponieważ teren fabryki nie był ogrodzony, kręcili się po nim bezkarnie różni ludzie. Pewnego ranka zauważyłem, że odkręcono silniki od strugarki i przy pomocy specjalnych bloczków ściągnięto na podłogę, przygotowując w ten sposób do wywiezienia. Postarawszy się o dodatkowe zabezpieczenie, założyliśmy ją z powrotem. Następnego dnia sytuacja się powtórzyła: silniki stały na podłodze. Ażeby uniemożliwić ponowne ich odkręcenie, poleciłem zaklepać śruby. Mimo to na trzeci dzień silników przy strugarce nie było. Na szczęście udało się dosyć szybko odnaleźć je w ruinach sąsiedniej Famo. Poza zamontowaniem i zabezpieczeniem silników musieliśmy jeszcze naprawić płot i bramy od strony sąsiada i to wreszcie pomogło. Nie jestem nawet pewien, czy to byli szabrownicy. Zdarzało się wówczas, że po maszyny przyjeżdżały ekipy pracowników z różnych zakładów, każdy chciał przecież jak najszybciej uruchomić swoją fabrykę.

W lipcu zaczęliśmy już przyjmować pracowników. Zajmowaliśmy dwa pomieszczenia biurowe. W jednym zmagazynowaliśmy co wartościowsze narzędzia i precyzyjne urządzenia, w drugim działał referat personalny. Każdy zgłaszający się do pracy otrzymywał do wypełnienia konkretne zadanie. A zgłaszało się naszych coraz więcej. Przybywali fachowcy od Lilpopa, przychodzili i tacy, którzy z produkcją wagonów nigdy nic wspólnego nie mieli. Przyjeżdżali mieszkańcy centralnej Polski, repatrianci ze Wschodu i Zachodu. (...). Zanim jeszcze Grabiszynek stał się centrum mieszkaniowym Pafawagu, mieszkałem w hotelu przy Dworcu Głównym. Miałem przynajmniej tę pewność, że po powrocie z pracy zastanę wszystkie rzeczy nienaruszone. Do hotelu odwożono nas ciągnikiem, bo komunikacji miejskiej jeszcze nie było. A co robiliśmy po pracy? Największą przyjemnością było korzystanie z łaźni, którą otwarto przy ulicy Teatralnej. W Klubowej jadało się obiady, a wieczorem można było pójść do kina. Pierwsze filmy wyświetlało kino Warszawa, do której wchodziło się od ulicy Świdnickiej.

Czasu wolnego było zresztą coraz mniej. W następnych miesiącach zaczęło się intensywnie poszukiwanie lokum dla Pafawagowców. Popołudniami obchodziliśmy Grabiszynek, Muchobór, Nowy Dwór, a nawet Sępolno. Mieszkania rozdzielał powstały przy ulicy Odkrywców ośrodek kwaterunkowy. Pracownicy otrzymywali tzw. Order czyli przydział, który umieszczali na drzwiach na znak, że już dane mieszkanie jest zajęte.

W fabryce pierwsza pierwsza była gotowa hala W-7. Zaczęło w niej montować węglarki. Sporo części zostawili Niemcy, niektóre trzeba było dorabiać. Tymczasem w Wydziale W-1, nad którym objąłem kierownictwo, kończyliśmy szklenie i porządkowanie. Staraliśmy się doprowadzić do stanu używalności kilka pozostawionych tu szkieletów wagonów osobowych, remontowaliśmy wagony PKP i tramwaje. W ten sposób surowa prawie załoga uczyła się budowy wagonów osobowych. (...)

Trudny rok 1945 zakończył się właściwie w styczniu 1946, gdy Pafawag przekazał Państwu pierwszą setkę wagonów towarowych. Tę uroczystą chwilę będę zawsze pamiętał. Było to jakby przejście od odbudowy do produkcji. Wtedy uzmysłowiliśmy sobie, jak szybko fabryka nasza podniesiona został z gruzów i zniszczeń (...)


Niestety nie jestem w stanie podać z imienia i nazwiska osobę, która wspomina o tych wydarzeniach. Źródło tekstu to książka Dzieje Ślaska W Wypisach - Stanisław Michalkiewicz i Jerzy Sydor - Warszawa 1964 a pierwotnie został zaczerpnięty z książki Cz. Michalak: Pafawag. Trudne dni. Wrocław 1945 r. we wspomnieniach pionierów. T. I. Wrocław 1960 r. s. 195-198

/ / / / 12 /