maras
| 2013-10-05 20:28:06
Było o myciu, a dzisiaj jest o praniu w nowym opowiadaniu Zoni. Polecam :)
wilk.wroclaw
| 2013-10-06 11:44:18
Taką pralkę o której piszesz pamiętam z dzieciństwa – Predom Polar. Pamiętam, że jak zaczynała wirować, to trzęsła się tak, że „chodziła” po całej łazience, trzeba było ją przytrzymywać, by nie narobiła szkód.
Oczywiście pamiętam i franię, miała ją Babcia, z taką wyżymaczką na korbę, była zamontowana na obudowie. Wałki wyżymaczki smarowałem olejem lub margaryną, trudnym byłem dzieckiem… :)
górski
| 2013-10-07 12:06:46
Pralka Polar (na licencji Gorenije ) na zamieszczonej fotce to późniejsza seria. W pierwszych seriach okrągła ramka wokół szkła była metalowa, błyszcząca, niklowana?; moletowana obwódka gałki programatora także oraz były dwie kontrolki: zielona - włączona a czerwona - włączenie grzałki. Pierwsze serie były nie do zdarcia. Mieliśmy taką, następnym właścicielom też długo służyła. Kupiona w Nysie chyba na Wrocławskiej (innego sklepu Eldom-u nie było, może oprócz małego z częściami zamiennymi na Piastowskiej vis a vis hotelu), ale to już całkiem inna historia...
zonia
| 2013-10-07 12:15:35
To prawda, ale nie znalzlam takiej fotki, co by pasowala. He,he pewnie minęliśmy się w sklepie!
gpkasa
| 2013-10-07 14:33:22
Cała prawda o praniu heheheh pamiętam jeszcze wielkie ocynkowane gary w których wygotowywało się bieliznę pościelową i obrusy. W sumie piękne czasy, a nam dzieciakom starczał do zabawy trzepak i kawałek trawnika ejjj "to se ne wrati" ;-)
StaSta
| 2013-10-07 20:20:36
Ani IXI, ani OMO nie wypierze tak, jak ZOMO - mawiano. U nas początkowo prało się na tarze (gotowanie odbywało się w pralni, w której znajdował się duży zbiornik z paleniskiem pod spodem, oczywiście pokrywa. Bieliznę po gotowaniu wyciągano, wodę wylewano specjalnym kranem przy garze prosto do kratki ściekowej). Ale po kupnie SHL-ki, tara poszła w odstawkę. No a później to już nic ciekawego: coraz nowsze modele pralek automatycznych.
Zbigniew Waluś
| 2013-10-08 08:00:48
Pamiętam, że w pierwszej połowie lat 70 przy ul. Jemiołowej nr 34 (po tej stronie co bursa) na parterze matka mojej koleżanki prowadziła usługi zwane "prężeniem firan". Ciekawe czy 50-latkowie mieszkający tam pamiętają taki zakład ?
bruder
| 2013-10-08 20:58:46
na Wyspie Słodowej, w oficynie 7A gdzie mieszkałem, na strychu stała na ceglanej podmurówce z paleniskiem ogromna metalowa balia do gotowania prania. Produkt "poniemiecki". Przy balii była drewniana "kopycha" ( wielkie jakby wiosło do mieszania gorącego prania). Opalane to było drewnem, lub węglem. Nikt z mieszkańców z tego nie korzystał, prawdopodobnie nikomu nie chciało się targać na strych opału.
Waclaw Grabkowski
| 2013-10-09 20:17:00
Zoniu, gratuluję świetnego pomysłu i znakomitej realizacji :). Ja wtrącę o praniu trochę na smutno. Mam wiadomość z drugiej ręki, od autochtonki mieszkająca przy parku,
że pod koniec II wojny światowej w Pralenie przy Krakowskiej
prano mundury i bandaże. Wtedy przez Park Wschodni płynęła czerwona rzeka krwi.
|
||||||||||||||||||||||